czwartek, 8 stycznia 2015

Dawnych karnawałów czar


Po okresie świątecznym, gdy już każdy wypisał na drzwiach wejściowych święconą kredą litery: K + M + B i pokropił święconą wodą wszystko, co było do pokropienia (nie wiadomo, czy ksiądz przyjedzie po kolędzie) - rozpoczynały się zapusty, obecnie zwane z cudzoziemska karnawałem. To czas zabaw tanecznych, kuligów i wesel, a także objadania się trochę na zapas tak, aby można było łatwiej znieść okres Wielkiego Postu. - tak fenomen karnawału opisuje Bolesław Szpryngiel w swoim artykule poświęconym wołyńskim obyczajom i tradycjom.
Właśnie wkroczyliśmy w ten wyjątkowy czas zabaw i radosnego świętowania. Cofnijmy się w czasie, aby zobaczyć, jak wyglądało celebrowanie karnawału w przedwojennym Łucku.
Karnawał lekarstwem na nudę.
W obszernej analizie życia inteligencji polskiej na Wołyniu, Włodzimierz Mędrzecki zauważa, że bale i przyjęcia karnawałowe były w okresie dwudziestolecia międzywojennego najbardziej popularną formą rozrywki. Ich wyjątkowe znaczenie w kalendarzu kulturalnym można zrozumieć, dopiero, gdy zdamy sobie sprawę z kiepskiego poziomu rozrywek intelektualnych, jakie mieli do dyspozycji mieszkańcy stolicy województwa wołyńskiego w okresie międzywojennym: Do kina można było pójść od czasu do czasu, do teatru, czy na koncert jeszcze rzadziej. Ciekawych odczytów było jak na lekarstwo. Na co dzień pozostawały spacery w parku miejskim, odwiedziny nielicznych eleganckich sklepów, wizyty w jednej z kilku cukierni lub odwiedziny kawiarni. Nuda i marazm dokuczające na co dzień mieszkańcom dużego, ale w wielu aspektach prowincjonalnego miasta, kończyła się wraz z nastaniem karnawału. Karnawałowy „świat na opak” zakładający  totalne przewartościowanie, zmianę hierarchii społecznej oraz wszelkich panujących zasad, zmieszanie sfery sacrum i profanum, stawał się ratunkiem dla znudzonych szarą codziennością mieszkańców Łucka.
Przedwojenne bale karnawałowe miały swoją określoną formułę. Przebiegiem uroczystości kierował wodzirej, który wyznaczał kolejność tańców i odpowiednie momenty na przerwę. Wodzirej odpowiedzialny był również za organizację konkursów i zabaw tanecznych, z których najbardziej popularną był tzw. kotylion. Na początku balu tancerzom w drodze losowania rozdawane były kolorowe oznaki – kokardy, mini ordery, itp., które należało przypiąć do piersi, a w trakcie trwania zabawy bacznie poszukiwać osoby z identycznym kotylionem. Losowanie było oczywiście często "ustawiane", aby połączyć określone pary.
Dokąd na bal?
Małgorzata Ziemska w tekście poświęconym prezydentowi Łucka, Bolesławowi Zielińskiemu pisze o balach odbywających się w powstałym za prezydentury Zielińskiego Domu Stowarzyszeń Polskich: Po okresie zaborów Polacy nie mieli żadnego domu, mieszkania czy lokalu, w którym mogłoby ogniskować się życie organizacyjne. W listopadzie 1924 roku magistrat oddał do użytku Dom Stowarzyszeń Polskich. Grupował on 27 Towarzystw Polskich. W budynku znajdowała się wielka sala balowa, czytelnia, biblioteka, restauracja, a nawet wystawa obrazów. Członkowie różnych Towarzystw i Związków znakomicie bawili się w Domu Stowarzyszeń Polskich w czasie karnawału, a wszelki dochód z tych imprez przeznaczano na cele dobroczynne.
Włodzimierz Mędrzecki podkreśla, że za najlepsze uznawano bale organizowane przez jednostki i garnizony wojskowe. Zapewniały one obfitą kuchnię i wyszynk, dużą orkiestrę i towarzystwo. Wojskowi zapraszali na swoje bale przedstawicieli władz i wybitne osobistości „z miasta”. Nie mniej popularne były bale ziemiańskie.
„Targi matrymonialne”.
Karnawał dawał zatem okazję do „pokazania się” na salonach i błyśnięcia w towarzystwie. Panie inwestowały sporo w szyte na tę specjalną okazję suknie i odpowiednio przygotowywane fryzury. Łuccy krawcy i fryzjerzy mieli pełne ręce roboty. Inwestycje te wydają się zresztą całkiem racjonalnym wydatkiem, zwłaszcza w przypadku niezamężnych kobiet, gdyż podczas przyjęć często zawiązywały się nowe damsko-męskie znajomości. Jak czytamy u Kazimierza Schleyena, (który co prawda charakteryzuje bale lwowskie, ale wydaje się, że w przypadku wołyńskich działały podobne mechanizmy) Karnawał był głównym okresem, a bale i zabawy głównym miejscem jarmarku małżeńskiego w czasach, gdy zawarcie znajomości i wzajemne poznanie się było tak trudne. Czy dobry tancerz był równie dobrym materiałem na męża oceniali rodzice i ciotki. Fenomen owych „jarmarków małżeńskich” dawał z kolei pożywkę dla plotek, pomówień i obyczajowych skandali, którymi miasto żyło przez kolejne tygodnie, długo po zakończeniu karnawałowych hulanek.
Zabawy dla najmłodszych.
We wspomnieniach Zbigniewa Komorskiego „Moje Wołyńskie dzieciństwo” czytamy, że karnawałowe maskarady organizowano często w klubie rezerwistów: Na kolonii (chodzi o kolonię urzędniczą-dzielnicę miasta) urządzano nam zabawy i przedstawienia, natomiast rodzice mieli swoje zabawy i bale maskowe w klubie rezerwistów. Na drugi dzień ja z siostrą ubieraliśmy się w kostiumy; siostra w kostium mamy - diabła, a ja w kostium taty – żyda. Babcia uciekała z domu, widząc takie stwory.
Karnawał był również okresem wyczekiwanym przez dzieci. Bale dla najmłodszych rozpoczynały tradycyjne zabawy choinkowe, organizowane przez Polską Macierz Szkolną, Narodową Organizację Kobiet, itp. Często były to imprezy o charakterze charytatywnym, na które zapraszano dzieci z sierocińców, a także organizowano rozmaite kwesty na rzecz najbiedniejszych. 
Nie tylko maskarady.
Bale i maskarady to oczywiste formy świętowania karnawału. W zapusty organizowano jednak na całym Wołyniu także inne rozrywki – kuligi, wycieczki piesze i na nartach biegówkach, polowania. Często brały w nich udział wołyńskie elity, o czym świadczą między innymi zachowane zdjęcia wojewody i wojewodziny Józewskich korzystających z uroków wołyńskiej zimy, oraz wspomnienia Józewskiego – zapalonego myśliwego o polowaniach w tamtejszych lasach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz