Tuż przy granicy z Polską, w
odległym zakątku Wołynia leży grupa trzydziestu malowniczych jezior, co roku
przyciągająca tłumy spragnionych wypoczynku urlopowiczów. Pojezierze Szackie,
mimo, że oddalone od centrum obłasti o prawie dwie godziny jazdy samochodem,
jest najpopularniejszym celem wakacyjnych wyjazdów mieszkańców Łucka. Na
pytanie o plany urlopowe od swoich znajomych słyszę najczęściej, że mają zamiar
wybrać się „na Świtaź”, ewentualnie „na ozera”. W rezultacie, w sezonie nad jeziorami jest
tłoczno i głośno, zdecydowanie polecam
wybrać się w okolice Szacka wiosną lub jesienią.
Etymologia nazwy pojezierza
odwołuje się do starosłowiańskiego słowa „oszatnist”,
które można tłumaczyć jako „piękno”. Miłośnicy tutejszej przyrody prześcigają
się w barwnych porównaniach i metaforach, próbując oddać urok poleskich jezior.
Najbardziej przypadło mi do gustu stwierdzenie, że z lotu ptaka okolice Szacka
przypominają zielony kobierzec, na który ktoś rozsypał garść szafirów.
Pojezierze usytuowane jest w
międzyrzeczu Prypeci i Bugu, co ciekawe, leży na wododziale dwóch mórz: Bałtyckiego i Czarnego. Na początku XX wieku przekopano kanał między jeziorem
Świtaź i Prypecią, łącząc w ten sposób zlewiska obu mórz. Przyroda
chroniona jest tu za sprawą założonego w 1983 roku Szackiego Parku Narodowego.
Osobliwością jest wysoka zawartość srebra w wodach jezior, co polepsza jej
przejrzystość i czyni pojezierze atrakcyjnym dla miłośników nurkowania.
Największe spośród jezior –
Świtaź, jest równocześnie najgłębszym (58,4 m) jeziorem w kraju i drugim co do
wielkości, przez co bywa nazywane Ukraińskim Bajkałem. Mimo znacznej
głębokości, latem temperatura wody na powierzchni dochodzi do 20 stopni. Czyste wody jeziora są naturalnym siedliskiem węgorzy,
leszczy, okoni, szczupaków i sumów. W 2008 roku jezioro zostało wpisane
na listę siedmiu przyrodniczych cudów Ukrainy. Wypoczynek nad najgłębszym
jeziorem Ukrainy paradoksalnie jest ceniony zwłaszcza przez rodziny z małymi
dziećmi. Dzięki specyficznej budowie, nawet ponad sto metrów od brzegu woda
sięga dorosłemu najwyżej do pasa. Niestety, co za tym idzie, o pływaniu w Świtazi
właściwie można zapomnieć.
Nad brzegiem jeziora, we wsi Świtaź stoi cerkiew Świętych Piotra i Pawła.
Została wybudowana w 1846 roku, z fundacji rodziny Branickich. W 2002 roku przy
cerkwi zaczął działać skit (wspólnota mnichów, prowadzących bardziej surowy,
niż w klasztorze tryb życia), który stopniowo przerodził się w monastyr. Architektura cerkwi nawiązuje do
świątyń petersburskich, a zabudowania klasztorne i gospodarcze organizują
przestrzeń wokół, oddzielając strefę
kultu od niedalekiej plaży.
Na zachodnim brzegu jeziora wznoszą
się tzw. Tatarskie Góry, które Mieczysław Orłowicz w swoim przewodniku po
Wołyniu, wydanym w 1929 roku określił, jako „ogromne przestrzenie nagich
piasków”. Dziś grupa wydm porośnięta jest gęsto lasem sosnowym.
Jeden z moich ulubionych
współczesnych ukraińskich prozaików, Taras Prochaśko, który ma niesamowitą
zdolność opisywania przyrody, w swojej najnowszej książce „W gazetach tego nie
napiszą” stworzył piękny szkic z pojezierzem w roli głównej: Dojeżdżając do Jezior Pojezierza Szackiego,
o których wiesz (choć masz wrażenie, jakby były w całkiem innej, odległej
krainie – w najdalszym zakątku Wołynia), już z daleka starasz się wypatrzyć
pierwsze oznaki ich bliskości. Zaczynasz się jej domyślać, gdy za Roztoczem
powierzchnia się prostuje, pojawiają się lasy sosnowe i dębowe. (…) Droga
stopniowo staje się węższa, widać po niej, że to koniec krainy, wciśniętej
gdzieś między Polskę i Białoruś. Lasy obstępują wąską drogę. Pojedyncze drzewa
są jakieś nie takie, bo to już Polesie. Domy znacznie mniejsze, wyraźnie
biedniejsze, w starszych – drewniane okiennice (…) Bliżej jeziora ziemia niemal
w całości składa się z piasku. Gdybym nie wiedział, że idę do jeziora, to
byłbym zaskoczony niespodziewanym pojawieniem się takiej tafli wody w samym
środku lasu. Inaczej, niż zieleń, powierzchnia jeziora w ciągu dnia zmienia
swój kolor znacznie częściej i wyraźniej. Jeśli pamięta się wodę z rana, pod
wieczór można jej nie rozpoznać. (tłum. Renata Rusnak).
Jeśli czytając te słowa nie
zdecydowaliście się na odwiedzenie Szackich Jezior, może przekona Was fragment
wiersza Liny Kostenko:
Я хочу на озеро Світязь,
в туман таємничних лісів.
Воно мені виникло звідкись,
у нього сто сот голосів.
Воно мені світить і світить,
таке воно в світі одне.
в туман таємничних лісів.
Воно мені виникло звідкись,
у нього сто сот голосів.
Воно мені світить і світить,
таке воно в світі одне.
Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń